Śledźcast Transkrypcja Śledźcast #9

Śledźcast #9: Morskie opowieści. 90-lecie Biblioteki Gdynia/ N. Gromow, K. Chalimoniuk – transkrypcja


Krzysztof Chalimoniuk: Dzień dobry! Nazywam się Krzysztof Chalimoniuk i razem z panem Krystianem Malinowskim zapraszam państwa na kolejną odsłonę bibliotecznego Śledźcastu. Naszym gościem jest pani Natalia Gromow. Od 2016 roku dyrektor Miejskiej Biblioteki Publicznej w Gdyni, wcześniej zawodowo związana z Wojewódzką i Miejską Biblioteką Publiczną w Gdańsku. Pani Gromow jest absolwentką historii na Uniwersytecie Gdańskim oraz studiów podyplomowych na Uniwersytecie Warszawskim i również Gdańskim. Pani Gromow jest pomysłodawczynią metropolitarnej Karty do Kultury. Jest również inicjatorką ogólnopolskiego wydarzenia konferencji dla pracowników bibliotek o nazwie „Kierunek, wizerunek” i programu wymiany bibliotekarskiej „Praktyka dla praktyka,” a także szeregu kampanii promujących biblioteki i czytelnictwo. Jest także współzałożycielką stowarzyszenia „Labi” działającego na rzecz środowiska bibliotekarskiego, bibliotek i ich użytkowników. Witam panią.

Natalia Gromow: Dzień dobry.

K. C.: Dzisiejsze spotkanie jest nietypowe. Nie mogą państwo oczywiście zobaczyć, gdzie się znajdujemy. Zeszliśmy, bowiem dzisiaj, do podziemi. Oczywiście nie planujemy akcji zbrojnych, jednak znajdujemy się w piwnicach Miejskiej Biblioteki Publicznej, a dokładniej w głębokich piwnicach, jak powiedział poeta Biblioteki Wiedzy. Nie otaczają nas płótna nastrojowe z nieskromnymi kobietami. Tego tutaj nie ma! Natomiast jest wiele książek o nieskromnych kobietach, do których przeczytania zapraszamy państwa oczywiście. Jest to spotkanie także nietypowe, ponieważ po raz pierwszy spotykamy się ściśle w środowisku bibliotekarskim. Po pierwsze, będziemy rozmawiać jak bibliotekarz z bibliotekarzem. Będziemy także rozmawiać jako historyk z historykiem, a także, co ciekawe, jako podwładny z przełożonym. To, proszę państwa, bardzo interesujące spotkanie może z tego wyjść. Chciałbym nasze spotkanie zacząć właśnie jako historyk. Współcześnie czytelnicy czy może raczej powiedzieć trzeba użytkownicy biblioteki – bo biblioteka to nie tylko książka, o czym zresztą będziemy rozmawiać później – zazwyczaj nie zastanawiają się nad historią placówek czy też całej biblioteki, jakimiś tradycjami związanymi z biblioteką. Dlatego moje pierwsze pytanie dotyczy przeszłości: od kiedy biblioteka towarzyszy Gdynianom?

N. G.: Od dziewięćdziesięciu lat. Biblioteka Gdynia bądź Miejska Biblioteka Publiczna w Gdyni funkcjonuje od dziewięćdziesięciu lat. Została założona w 1935 roku i jest pierwszą w ogóle taką instytucją kultury, która funkcjonowała w nowym mieście Gdynia. Dziewięć lat po założeniu miasta powstała biblioteka i to znaczy, że ona po prostu była tutaj bardzo potrzebna, więc wydaje mi się, że mamy taką naprawdę fajną rolę i fajnie jest uświadomić naszym, naszym mieszkańcom, że towarzyszymy im już tak długo. W związku z tym cały ten rok, rok 2025, będziemy poświęcać właśnie między innymi na to, żeby pokazywać, że biblioteka towarzyszy wam Gdynianie od lat dziewięćdziesięciu.

K. C.: Dziewięćdziesięciolecie biblioteki to prawie cały okres istnienia miasta Gdyni. Lata trzydzieste, choć trudne – to był czas przecież wielkiego kryzysu problemów gospodarczych. Dla biblioteki również były trudne, ale raczej były trudne pod względem finansowym, bo możliwości miasta były ograniczone. Natomiast na pewno zarówno władze, jak i mieszkańcy Gdyni cieszyli się z stosunkowo szybkiego rozwoju biblioteki. Jednak późniejsze wydarzenia: lata II Wojny Światowej, okupacja Gdyni. Następnie już nowa rzeczywistość gospodarcza, polityczna, w jaką weszła Polska, okres Polski Ludowej postawił bibliotekę przed szeregiem problemów nie tylko natury finansowej, ale także jak i społecznej, organizacyjnej. Jak wyglądała reaktywacja, można by powiedzieć, biblioteki po czterdziestym piątym roku?

N. G.: To jest w ogóle bardzo ciekawe dlatego, że pełniliśmy przez krótki okres czasu rolę biblioteki wojewódzkiej mimo tego, że w Gdańsku również założona w czterdziestym piątym została biblioteka publiczna. To jednak i zniszczenie miasta i sytuacja polityczna, która była sprawiła, że rolę biblioteki wojewódzkiej, takiej nadzorującej biblioteki publicznej na terenie województwa gdańskiego wówczas przejęła właśnie biblioteka w Gdyni. To był taki dość ciekawy moment w naszej historii, jeżeli chodzi o naszą instytucję. Trwało to krótko, ale myślę, że możemy po prostu o tym pamiętać. Biblioteka nasza rozwijała się tak, jak rozwijało się miasto. To znaczy na początku, na początku… To zresztą widać teraz te zależności historyczne w sieci filii, chociażby dlatego, że mamy zagęszczenie filii bibliotecznych, nad którymi pracujemy w Śródmieściu i w tych dzielnicach tutaj okolicznych, gdzie najpierw mieszkało najwięcej ludzi, natomiast brakuje nam bibliotek w nowych lokalizacjach w dzielnicach, które powstawały później, ale to po prostu wynikało z tego, że rozwijaliśmy się tak, jak rozwijało się miasto. Te lokale były bardzo różne. Mamy świetne zdjęcia w kronikach naszych bibliotecznych, które pokazują, w jaki sposób bibliotekarze funkcjonowali, jak korzystali z bibliotek nasi czytelnicy. To, jeżeli mogę powiedzieć taką anegdotkę, to dzisiaj właśnie na naszym spotkaniu pracowniczym dowiedziałam się, że w jednej z naszych bibliotek, w latach pięćdziesiątych na ulicy Śląskiej mieszkała bibliotekarka, ponieważ były takie problemy lokalowe, które nie pozwalały jej po prostu mieć swojego własnego mieszkania i ona normalnie mieszkała w jednej z naszych fili i była wielka radość, kiedy otrzymała swoje mieszkanie, a biblioteka odzyskała jedną izbę, więc to były takie czasy, ale wydaje mi się, że mimo tych trudności, tak jak pan mówił cały czas rola taka kulturotwórcza i też jednak taka społeczna biblioteki była bardzo ważna, bo tych czytelników mieliśmy naprawdę dużo, dużo więcej niż w czasach bardzo współczesnych, więc ludzie potrzebowali bibliotek. Mimo tego, że była pewnego rodzaju cenzura, tak jak w każdej innej bibliotece. Mimo tego, że był zakup centralny, czyli nie my sami nie decydowaliśmy o tym, jakie książki trafią do naszych czytelników. Te biblioteki żyły i to widać po naszych kronikach. Widać to też w różnego rodzaju relacjach prasowych, jak ważna była, jak ważna to była instytucja.

K. C.: Czyli rozpoczyna się rok czterdziesty piąty. Lata pięćdziesiąte, sześćdziesiąte, następne dekady. Dochodzimy do lat osiemdziesiątych, jeszcze dwudziestego wieku. Mamy ważny dla historii Polski rok 1989 i biblioteka zostaje skonfrontowana z całkiem nową – może nie nową, bo historia zatoczyła w pewnym sensie koło. Wróciliśmy do czasów nieco upraszczając kwestie sprzed trzydziestego dziewiątego roku. Mamy gospodarkę wolnorynkową, mamy zmienione już struktury państwa, mamy Polskę demokratyczną i jak w tej nowej rzeczywistości odnalazła się biblioteka i bibliotekarze? Bo przecież przez te kilkadziesiąt lat wykształciły się określone struktury biblioteki, a jeśli chodzi o bibliotekarzy, pewne nawyki pracy. Przypomnijmy sobie środy, w których biblioteka realizowała pracę wewnętrzną i była zamknięta dla czytelników, a to już jest historia. Trwało to kilkadziesiąt lat, tego typu praca wewnętrzna. Jak po tym osiemdziesiątym dziewiątym roku, kiedy teoretycznie biblioteka uzyskała, a może szerzej placówki kultury między innymi w Polsce uzyskały większe możliwości działania, a jednak w jakimś sensie straciły stabilność finansowania przez państwo. Jak odnalazła się gdyńska biblioteka?

N. G.: Gdyńska biblioteka mierzyła się z takimi samymi problemami jak w inne biblioteki publiczne, czyli właśnie ta decentralizacja, która nastąpiła była takim bardzo ważnym elementem, zmianą w funkcjonowaniu naszych instytucji, także biblioteki w Gdyni, ponieważ końcówka lat osiemdziesiątych, lata dziewięćdziesiąte, to jest również reforma samorządowa. Kiedy jest taka bardzo duża zmiana w funkcjonowaniu bibliotek, czyli biblioteki stają się publiczne, stają się instytucjami kultury podległymi pod samorządy. Samorząd staje się organizatorem biblioteki i tak naprawdę od tego, w jaki sposób samorząd traktuje w ogóle potrzeby funkcjonowania bibliotek, rozumie to, czym jest biblioteka. W jaki sposób ona wpływa na rozwój społeczeństwa zależy jak ta biblioteka może funkcjonować, bo samorząd jest organizatorem, jest też również głównym donatorem – biblioteka funkcjonuje po prostu z pieniędzy samorządowych, a jednocześnie jest całkowicie autonomiczną instytucją kultury, czyli nie ma takiej konkretnej… Nie jest wydziałem urzędu, o tak! To rodzi wiele różnych trudności, może nawet nie trudności, ale na pewno wyzwań w tej współpracy i zanim to okrzepło, zanim doszliśmy do takiego momentu, w jakim jesteśmy teraz to faktycznie biblioteki borykały się z różnymi problemami w kraju. Likwidowano filie biblioteczne w Gdyni. Również ta struktura sieci się trochę zmieniła, ale wydaje mi się, że jednak więcej otwieraliśmy niż zamykaliśmy. Natomiast, no na pewno nie były to takie miejsca, które spełniały wszelkiego rodzaju normy nowoczesnego bibliotekarstwa, bo tak jak pan powiedział, my byliśmy przyzwyczajeni do jakiegoś sposobu wykonywania naszego zawodu i pracy bibliotek, a to się diametralnie zmieniło. Zmieniło się społeczeństwo, zmieniły się oczekiwania ludzi. Ludzie odeszli od książek. To był też ten taki moment, kiedy biblioteki straciły mnóstwo czytelników, bo pojawiły się różne inne formy atrakcyjnego spędzania czasu, a poza tym pojawiły się książki w księgarniach. Tak, to nie było tak, że trzeba było polować na książkę w księgarni i można było ją dostać w bibliotece. Tylko no, nastąpił taki zalew rynku wydawniczego i po prostu to, jakby to postrzeganie instytucji się zmieniło, ale wydaje mi się, że my świetnie na to zareagowaliśmy jako bibliotekarzy jako ludzie pracujący w bibliotekach, ponieważ nam to tworzyło oczy na to, co możemy robić, oprócz tego, tej podstawowej funkcji, którą mamy, czyli gromadzenia, opracowywania i udostępniania zbiorów.

K. C.: Biblioteka to struktury, to realizowane zadania, ale przede wszystkim ludzie niezależnie, czy w latach trzydziestych, w okresie międzywojennym, po II Wojnie Światowej, czy obecnie biblioteka też jest z taką instytucją. Bibliotekarze postrzeganą często stereotypowo. Ze stereotypami oczywiście należy walczyć i spróbujemy to podczas naszej rozmowy taką walkę przeprowadzić. Ile prawdy jest w takich stereotypach dotyczących współczesnego bibliotekarza? Czy taki bibliotekarz czy też bibliotekarka, to czy jest przysłowiową szarą myszką czy szarą, szarym szczurkiem, czy można powiedzieć, czy jest może podobny raczej do bohatera z filmów z serii z Jamesem Bondem albo bohatera filmu „Bibliotekarz” walczącego z różnego rodzaju potworami? Jaki jest ten bibliotekarz? Czy jest to typowa pani dużych okularach, czytająca spokoju w ciszy książkę, bo lubi, popijająca kawę czy herbatę, czy raczej zabiegany, zmęczony pracownik?

N. G.: Tak, stereotypy stereotypami, ale ja na przykład pracując w bibliotece noszę okulary i mam kok. [śmiech]

K. C.: No ja również, ja również!

N. G.: Więc chyba okularów się nie pozbędziemy, bo to jednak jest bardzo związane z tym naszym, z tym naszym zawodem i z pracą z tekstem, bo jednak to jest dla nas bardzo ważne. Oczywiście to jest tak jak z każdym stereotypem, że ludzie mają jakieś wyobrażenie jakiegoś zawodu czy miejsca i trudno nawet kiedy to się zmienia, albo w ogóle jest zupełnie inaczej niż sobie wyobrażają. Trudno im zmienić ten stereotyp, ale wydaje mi się, że wystarczy przejść się po naszych filiach, żeby zobaczyć, jak różni ludzie pracują w naszych bibliotekach. Przecież jest nas ponad setka. W bibliotece w Gdyni, każdy z nas ma inny charakter, każdy z nas zajmuje się jakimiś, znaczy, lubi jakieś inne sprawy, realizuje się w trochę innych rzeczach, więc nawet jeżeli, bo to przecież, to nic złego, jeżeli ktoś lubi czytać książki i pracować w ciszy. Ale stanowimy taki zespół, gdzie ta różnorodność naszych charakterów i umiejętności jest chyba największą, najcenniejszą, przynajmniej dla mnie, jako osobę, która stara się zarządzać tym chaosem – najważniejszą rzeczą po prostu, największą wartością w tej bibliotece. Możemy obalać te stereotypy. Ja nie uważam, żeby… Widziałam też takie zdjęcie Conana Barbarzyńcy, który stał między regałami i mówił: „Czytelniku, oddaj książkę w terminie!” Więc podejrzewam, że takie taka odsłona bibliotekarza też gdzieś się kryje wśród naszych ludzi, ale uważam, że właśnie są ludzie, którzy traktują pracę w bibliotece tak jak ona była przedstawiana kiedyś, właśnie, że jest to praca w ciszy, praca z książką, praca… Ten czytelnik jest niekoniecznie takim pożądanym elementem, a jak już jest to fajnie, żeby wypożyczył i poszedł. Ale są też ludzie, których po prostu cieszy obecność ludzi w bibliotece i to, że biblioteka staje się takim miejscem, którym nasi użytkownicy są po prostu współgospodarzami i my jesteśmy tam razem, się szanujemy i ci co pracują w bibliotece i ci to, którzy do niej przychodzą, są po prostu najważniejsi. No wiem, że to nie jest kanoniczne, ale według mnie są ważniejsze niż książki.

K. C.: Czyli współczesny miejski bibliotekarz jest taką mieszanką, można powiedzieć szarej myszki Jamesa Bonda, ciekawa postać.

N. G.: Tak, tak, tak, tak! Myślę, że tak, ale też myślę, że to jest tak, że tak jak pan na pewno pamięta, że kiedyś zawód bibliotekarza był zawodem, w którym nie wszyscy mogli pracować. Tak, trzeba było być wykształconym bibliotekarzem, żeby móc pracować w zawodzie biblioteki. W momencie, kiedy ten zawód został uwolniony – i to jest wielka dyskusja wśród bibliotekarzy, biblioznawców i ludzi, którzy się tym wszystkim zajmują – to do bibliotek trafiło mnóstwo osób, które nie są bibliotekarzami z wykształcenia i niektórzy twierdzą, że to źle, a niektórzy twierdzą, że to dobrze. Ja uważam, że to dobrze, bo to nas po prostu bardzo wzbogaciło, a ponieważ my jesteśmy bogatsi jako zespół, to bogatsi są też nasi czytelnicy, nasi odbiorcy i mieszkańcy naszego miasta, bo więcej mogą od nas dostać, więc naprawdę uważam, że jesteśmy taką fajną, wybuchową mieszanką ludzi, którzy dążą do jednego celu, wiedzą, co chcą robić i to po prostu super działa.

K. C.: Tyle w temacie stereotypów związanych z bibliotekarzami, a teraz druga strona medalu. Czytelnicy to także grupa osób, często postrzegana w literaturze głównie stereotypowo, to przysłowiowa seniorka lub senior czytający Mickiewicza lub Sienkiewicza, a tak przecież nie jest.

N. G.: Oczywiście, że nie jest. Czytelnicy, właściwie to trzeba byłoby się zapytać naszego działu wsparcia, który ma dostęp do wszelkiego rodzaju danych statystycznych jak to wygląda, co ci nasi czytelnicy czytają, ale robiliśmy przecież podsumowania i czytają bardzo, bardzo różne rzeczy. No, najliczniejszą grupą czytelników biblioteki nie są dzieci ani seniorzy, tylko to są ludzie w tak zwanym wieku produkcyjnym. Oni najwięcej czytają, oni wypożyczają najwięcej książek i oni też najbardziej korzystają z tej podstawowej funkcji biblioteki, czyli po prostu korzystają z naszych z naszych zbiorów. Natomiast to, że prowadzimy naprawdę szeroki wachlarz zajęć dla osób, które są młodsze, które są starsze, że rozwijamy różnego rodzaju pasje, dajemy nowe kompetencje, uczymy ludzi, bo to jest, bo to jest też taki proces, że my po prostu uczymy ludzi różnych umiejętności, powoduje, że do biblioteki trafiają przeróżni ludzie, że to naprawdę nie są tylko te osoby, które przychodzą po tego przysłowiowego Mickiewicza. Nie wiem, ile osób wypożycza Mickiewicza. Myślę, że więcej wypożycza Mroza niż Mickiewicza, ale, ale też trzeba pamiętać o tym, że przecież tak jak pan doskonale wie się staramy też pokazywać tym czytelnikom książki, które może są mniej popularne, ale równie dobre, bo to też jest nasza misja, żebyśmy po prostu i w tym ich kształcili.

K. C.: Poza tym, istotną kwestią jest są też funkcje biblioteki, wykorzystywanie zbiorów bibliotecznych w celach zawodowych ściśle. Adwokaci, szerzej prawnicy, nie wiem, historycy, nauczyciele, osoby wykładające na uczelniach czy wreszcie rzemieślnicy, chociażby poszukujący książek choćby na temat, jak naprawiać meble, czy tworzyć interesującą biżuterię, więc biblioteka jest też wykorzystywana w celach stricte zawodowych, niemających nic wspólnego z tak zwaną wysoką kulturą.

N. G.: Oczywiście, że tak! Co więcej książki, o których pan mówi, przecież są coraz bardziej popularne, chociażby przez to, że ludzie w zakresie tego rzemiosła chociażby po prostu lubią to robić. Tak jest to, jest to taka aktywność, którą ludzie robią nie tylko zawodowo, ale też, też po prostu dla zwykłej przyjemności i biblioteka jest źródłem takiej wiedzy, źródłem takich materiałów, z których mogą korzystać, więc wydaje mi się, że ta nasza oferta jest naprawdę taka dostosowana nie tylko do osób, które właśnie które kojarzymy z tą kulturą wysoką, z przysłowiowym Mickiewiczem, nie wiem, Sienkiewiczem czy Prusem.

K. C.: Czyli dokonując takiego podsumowania: otaczająca nas taka rzeczywistość, bardzo bogata, różnorodna, czasami trudna wpłynęła na pracę biblioteki. Działalność współczesna, codzienność gdyńskiej biblioteki jest jakby odpowiedzią na to bogactwo zadań, problemy, które stoją przed zmianami.

N. G.: Tak i staramy się też jako, jako instytucja kultury rozwiązywać te problemy naszych mieszkańców. Bardzo staramy się współpracować w tym zakresie w z naszym samorządem, z naszym organizatorem, bo przecież organizujemy nie tylko wydarzenia związane z czytelnictwem, z literaturą. Prowadzimy domy sąsiedzkie, w których spotykają się ludzie, którzy po prostu spędzają tam czas i nie ma tu żadnego związku z biblioteką. Prowadzimy różnego rodzaju kursy, na przykład kursy języka polskiego dla obcokrajowców i to też jest coś takiego, co powoduje, że my wychodzimy z ofertą do ludzi, którzy nie są czytelnikami. Tak, oni… Bardzo super, jak zostaną tymi czytelnikami, bo przecież wiadomo, że o to nam chodzi, żeby zostali, ale wychodzimy z takimi rzeczami do osób, które są jakby, no nie są w tym naszym najwęższym kręgu zainteresowań. No, moją taką w ogóle ideą biblioteki jest biblioteka partycypacyjna, czyli to taka, w której my będziemy współtworzyć miejsce. Będziemy współodpowiedzialni z razem z naszymi użytkownikami za to, co się dzieje w tych naszych przestrzeniach, ale też będziemy pełnić taką rolę ważną w tej chwili, bardzo ważną rolę społeczną, w której nie chodzi tylko i wyłącznie o korzystanie z kultury, ale też o tworzenie więzi i wspólnoty i wydaje mi się, że nasze biblioteki to po prostu robią, że te wspólnoty lokalne bardzo się gromadzą wokół naszych filii i to widać po prostu po użytkownikach, po tym, jakie robimy wydarzenia, kto na nie przychodzi. Po prostu to się dzieje, a bardzo bym chciała, żeby to działo się bardziej.

K. C.: Czyli biblioteka realizuje się no, może nie do końca realizuje się, ale realizuje oczekiwania czytelnicze na najróżniejszych polach stricte kulturalnych, stricte czytelniczych, ale także związanych z opieką społeczną, wychowaniem, zdrowiem, rzemiosłem. Nie sposób tu chyba wymienić wszystkich tych obszarów.

N. G.: Nie, a pamięta pan, jak w czasie pandemii rozdawaliśmy maseczki w bibliotekach? [śmiech]

K. C.: Tak, to jest jedna taka jedną z tych działań, o których nikt by nie pomyślał, że zostało wykonane przez bibliotekę, a zostało wykonane bardzo sprawnie, szybko, lecz rewelacyjnie.

N. G.: Właśnie.

K. C.: Sam pamiętam te dziesiątki kartonów rozdawania maseczek, tłumów czyhających na te maseczki, zdenerwowanych Gdynian.

N. G.: Tak albo jak prowadziliśmy punkt wydawania artykułów pierwszej pomocy dla uchodźców na początku w konfliktu w Ukrainie. To też są takie rzeczy… Na dworcu, to przecież robiliśmy to jako bibliotekarze, jako pracownicy biblioteki Gdynia. To są rzeczy, z którymi jak no myślę, że wyjątkowe, które nie kojarzą się z naszą instytucją. To co robimy w zakresie edukacji, osób dorosłych. Mamy naprawdę bardzo ważną rolę i wpływamy właściwie na większość obszarów życia mieszkańców Gdyni. Było też takie badanie, które robiliśmy u nas w bibliotece. Badanie wpływu społecznego biblioteki na mieszkańców. Byliśmy w takim projekcie pilotażowym i tam dokładnie były opisane w obszary, w których faktycznie badani użytkownicy biblioteki wskazywali, jak biblioteka może wpłynąć na ich życie w konkretnych obszarach i to był obszar zdrowia związany z rodziną, ze spędzaniem czasu wolnego, ale też z nauką, z opieką nad dziećmi, więc bardzo, bardzo szeroko i to, co mnie wtedy naprawdę ucieszyło to było to, że deklaratywnie ludzie korzystający z biblioteki byliby w stanie zapłacić od 50 do 100 zł miesięcznie, żeby korzystać z biblioteki. Co też oznacza w tym naszym obecnym środowisku, gdzie mamy dostęp naprawdę przez Internet do bardzo różnych dóbr kultury, serwisów streamingowych i tak dalej, że ta usługa jest cenna, jest bardzo potrzebna.

K. C.: Działalność, o której biblioteczna, o której tutaj mówimy. Na razie koncentrowaliśmy się na działalności samej placówki bibliotekarzy czy szerzej biblioteki gdyńskiej, ale poza biblioteką gdyńską jest też szereg instytucji czy to w mieście, regionie, w Polsce, Europie, wreszcie na świecie, z którymi współpraca może przynieść i przynosi wiele zysków. Jak to wygląda w przypadku biblioteki gdyńskiej, jeżeli chodzi o Polskę i, tak powiedzmy sobie ładnie, świat?

N. G.: Realizowaliśmy kilka międzynarodowych projektów. Pierwszy projekt, który realizowaliśmy międzynarodowo w ostatnim czasie to był projekt z funduszy norweskich. Bardzo fajny projekt. Wspólnie z Biblioteką w Łodzi, Biblioteką Wojewódzką w Krakowie oraz Miejską Biblioteką w Bergen, w którym staraliśmy się nauczyć, w jaki sposób właśnie Norwegowie radzą sobie z takimi sytuacjami, z którymi mierzą się są na co dzień od zawsze, czyli ze współpracą z różnego rodzaju mniejszościami, ale też badaliśmy potrzeby osób, które nie chodzą do biblioteki i co moglibyśmy zrobić, żeby te osoby do tej biblioteki zaczęły przychodzić, więc to był naprawdę taki solidny projekt. Dużo się nauczyliśmy, korzystało z niego kilkudziesięciu bibliotekarzy z tych trzech bibliotek. Mieliśmy też wizytę bibliotekarzy z Bergen, którzy byli zachwyceni naszą biblioteką. To jest fajne, więc absolutnie nie mamy się czego wstydzić. Nie odstajemy. [śmiech] Natomiast to nam dało takiego powera do tego, żeby szukać dalej. No i kolejnym projektem, który również był skierowany na rozwój naszych kompetencji i to, żebyśmy mogli potem lepiej wykonywać nasze, nasze prace, czyli lepiej działać na rzecz gdyńskiej społeczności, był pierwszy projekt w ramach Erasmusa, akcji Erasmus Plus, gdzie oprócz kursów językowych – a to jest bardzo ważne, bo społeczeństwo, gdy nie się zmienia, a my nie wszyscy jesteśmy sprawnie językowo, a w komunikacji dobrze byłoby, żebyśmy umieli obsługiwać czytelnika obcojęzycznego – więc oprócz tych kursów językowych, robiliśmy też wizyty studyjne w trzech krajach europejskich, to była Macedonia, to były Czechy i to była Słowenia, gdzie obserwowaliśmy pracę tamtejszych bibliotekarzy i dzięki temu tu już były konkretne efekty. Mamy na przykład Bibliotekę Nasion w Bibliotece Cisowa, czyli projekt, który jest ważny ze względu na bioróżnorodność, ale też na taką społeczną działalność, bo ludzie wymieniają się, biorąc z biblioteki nasiona, hodują rośliny i potem powinni przynajmniej przynieść nasiona z tych wyhodowanych roślin do biblioteki, żeby ktoś inny mógł z tego skorzystać, więc jest to coś takiego, no zupełnie z innego, ale bardzo, bardzo takiego – no wydaje mi się – też związanego z tym, że biblioteka to jest wymiana o! Bo o tym nie powiedziałam, że biblioteka polega na wymianie tak? Na korzystaniu ze wspólnych dóbr i wymianie. I teraz projekt, który realizujemy obecnie. Projekt również małych partnerstw, gdzie zawiązaliśmy partnerstwo z Radomiem, z Miejską Biblioteką Publiczną w Radomiu oraz z poznaną podczas wizyt studyjnych Biblioteką z Nowej Goricy ze Słowenii, gdzie uczymy się, jak działać na rzecz przede wszystkim osób dorosłych, bo to są też nasi odbiorcy, którzy jak mówiłam, są osobami zabieganymi, pracującymi, z dziećmi z obowiązkami i korzystają z tej podstawowej oferty biblioteki. A jednak myślę, że i to super, ale że moglibyśmy też pomyśleć, w jaki sposób możemy wzbogacić ich życie właśnie poprzez proponowanie im różnego rodzaju sposobów na rozwój, chociażby i tym się zajmujemy w tym projekcie.

K. C.: Czyli mamy tutaj zyski na różnych polach, z jednej strony zwiększona efektywność samej biblioteki, z drugiej strony, doskonalenie umiejętności bibliotekarek i bibliotekarzy, ale jest jeszcze jedna – teraz nasunęła mi się taka myśl – jeszcze jeden zysk, już niebiblioteczny czysto, a promocja poprzez bibliotekę miasta Gdyni w różnego rodzaju organizacjach, instytucjach czy to polskich ogólnopolskich czy zagranicznych.

N. G.: Powiem nieskromnie, że biblioteka Gdynia jest bardzo ważnym elementem promocyjnym naszego miasta. [śmiech] Przynajmniej w środowisku instytucji kultury, w środowisku bibliotek w Polsce, ale też za granicą. No, świadczy o tym chociażby liczba osób, które przyjeżdżają do nas na wycieczki po naszych bibliotekach, żeby sprawdzić, jak, jak sprawdzają się nam nasze rozwiązania, które wdrażamy i te architektoniczne, i właśnie ofertowe. W ciągu ubiegłego roku mieliśmy wycieczki z dwudziestu różnych instytucji kultury, a poza tym byliśmy zaproszeni do współorganizowania największego takiego branżowego wydarzenia, wspólnie z Narodowym Centrum Kultury zorganizowaliśmy konferencję blisko, gdzie Biblioteka Gdynia była tym symbolem dobrze funkcjonującej, nowoczesnej biblioteki, więc tak myślę, że możemy o sobie mówić jako o produkcie reklamowym miasta Gdynia, a co mnie bardzo cieszy.

K. C.: Cieszy nas wszystkich, bo już jako historyk taka myśl przeszła przez głowę w tej chwili. Można porównać te wycieczki do biblioteki, wizyty w bibliotece gdyńskiej z różnych grup, różnych osób, instytucji firm do popularności przed wojną, przed trzydziestym dziewiątym portu, kiedy to praktycznie każda osoba przyjeżdżająca, oficjalna do Gdyni musiała odwiedzić port. Jesteśmy takim portem gdyńskim, kulturalnym, można powiedzieć.

N. G.: Myślę, że dla osób, które robią w kulturze na pewno, ale no nie, nie mogę być już aż taką megalomanką, żeby mówić, że Biblioteka Gdynia jest jak port przed wojną, a bardzo bym chciała, żebyśmy tacy byli. A i myślę, że wszyscy pracujemy po prostu na to, bo to też jest to, że ludzie, którzy przyjeżdżają do nas na te wycieczki, widzą piękne nowe biblioteki, bo przecież one są architektonicznie, widzą nasze zbiory, które są naprawdę super, widzą, w jaki sposób kształtuje się nasza oferta, że właśnie prowadzimy te przystanie, co jest takim – że wychodzimy po prostu poza ramy takiej zwykłej działalności bibliotecznej, ale też widzą, jak zgrany jest nasz zespół. Naprawdę i to jest coś takiego super dlatego, że podkreślają tę atmosferę, że jak odwiedzają te biblioteki, widzą, że nam się tu dobrze ze sobą pracuje. Nie jest idealnie, nie? Bo wiadomo, że nie jest, że są różne sytuacje i jak gdyby było idealnie, to by było jak w jakiejś utopii, ale właśnie to, że nam się dobrze pracuje ze sobą i dobrze nam się pracuje tutaj w tym mieście jest też po prostu widoczne.

K. C.: Ludzie to są swego rodzaju skarby, można powiedzieć, czy to czytelnicy, czy to pracownicy. Oczywiście większym skarbem są oczywiście czytelnicy. Natomiast efektywność tychże pracowników wymaga stosowania odpowiednich narzędzi pracy. No nie, nie oszukujmy się, wizerunek pani w takim czarnym fartuchu i w bereciku wkładająca do skrzynek katalogowych karteczki, setki, tysiące kartek to już przeszłość. Choć z drugiej strony, katalog biblioteczny tradycyjny jest odporny na wirusy komputerowe i brak prądu, to też ma swoje zalety. Jednak już poważnie mówiąc, efektywność pracy zależy od narzędzi. Tymi zasadniczymi narzędziami w pracy współczesnej czy z administracji bibliotecznej, czy to pracowników różnych działów są różnego rodzaju programy komputerowe. Jak wygląda cyfryzacja biblioteki miejskiej, używane oprogramowanie komputerowe dzisiaj?

N. G.: Jesteśmy w Narodowym Programie Rozwoju Czytelnictwa, dzięki któremu możemy pracować w Almie, w jednym z najnowocześniejszych systemów bibliotecznych, który, pewnie jak każdy inny system ma swoje plusy, ale ma też swoje minusy. Natomiast to, co mnie bardzo cieszy, że my jesteśmy w tej Almie, to jest przede wszystkim to, że nasze zasoby znajdują się we wspólnym katalogu i nasi czytelnicy mogą wyszukiwać książki, które są w innych bibliotekach, dzięki czemu, na przykład, mogą je wypożyczać dzięki wypożyczeniu międzybibliotecznemu. Też nasze zbiory są widoczne w innych bibliotekach, które są w tej sieci. Bo wydaje mi się, że idealną sytuacją byłoby to, gdyby cała Polska pracowała w jednym programie bibliotecznym, żeby ten zasób bibliotek publicznych był po prostu połączony tak jak jest na przykład w Danii czy w Norwegii i chyba też w Szwecji. Więc to jest taki bardzo ważny krok, który zrobiliśmy i zrobiliśmy go całkiem niedawno, bo niecałe dwa lata temu, z tego co pamiętam. Ten czas bardzo szybko leci, ale przecież ta cyfryzacja i przechodzenie na rozwiązania elektroniczne stały się znacznie wcześniej. Już w latach dziewięćdziesiątych biblioteka rozpoczęła proces cyfryzacji i retrospekcji związanej z katalogowaniem, czyli po prostu wkładała swój katalog w narzędzia elektroniczne i to postępowało. Myślę, że katalog kartkowy jest super i jest bardzo sentymentalny i naprawdę fajnie go się wykorzystuje. Jednak ten dostęp elektroniczny jest o tyle fajniejszy, że można szukać, przeglądać zbiory biblioteki z każdego miejsca na świecie i to jest jego bardzo, bardzo duży plus, ale przecież mamy takie miejsca, z których korzystamy tylko z katalogu papierowego, prawda?

K. C.: No właśnie.

N. G.: [śmiech] Także jest! Mamy to w naszej bibliotece. Zresztą znajdujemy się właśnie w takim miejscu, w którym, w którym te rzeczy z tego katalogu się znajdują, bo przecież cały region to jest coś, co cały czas jest, funkcjonuje także w postaci katalogu kartkowego i to jest dla nas bardzo duże zadanie do zrobienia, panie Krzysztofie.

K. C.: Przyznam się, że jakieś dziesięć, dwanaście dni temu osobiście korzystałem z katalogu kartkowego, ponieważ jedna z czytelniczek szukała materiałów dotyczących pewnego przestępstwa dokonanego na początku lat dziewięćdziesiątych i, proszę państwa i pani dyrektor, informuję, że udało się znaleźć poprzez karty katalogowe. Czytelniczka wyszła zadowolona.

K. C.: No, no właśnie i to jest jeszcze to ta rola biblioteki, o której chyba nie mówiliśmy naszej biblioteki w Gdyni, że my mamy bardzo taką silną misję, ważną dla nas. To jest to tworzenie tożsamości naszego miasta i mieszkańców miasta, że właśnie ten, to, to wszystko, co jest związane z historią Gdyni z regionem i potem to, co idzie oczywiście w przyszłość, jest taką bardzo, bardzo ważną nogą naszej działalności i to się dzieje właśnie tutaj w tym miejscu, w którym jesteśmy w Bibliotece Wiedzy, ale i w różnych innych filiach.

K. C.: Czyli jesteśmy… Czyli Biblioteka Miejska w Gdyni jest tradycyjnie nowoczesna.

N. G.: No można byłoby tak powiedzieć. [śmiech] Chyba.

K. C.: Historia historią. Zaczynaliśmy od lat trzydziestych naszą rozmowę. Doszliśmy do roku 2025, do naszej codzienności. Rok 2025 jest rokiem, w którym biblioteka Gdynia obchodzi swoje dziewięćdziesiąte urodziny. Ptaszki ćwierkają, że nasi czytelnicy mogą liczyć na wiele niespodzianek związanych ze wspólnym świętowaniem. Co nas czeka w najbliższym czasie?

N. G.: Na pewno dziewięć super spotkań autorskich na dziewięćdziesięciolecie. Nie będę zdradzać, kto do nas przyjedzie, ale to będą fajne, tak zwane duże nazwiska. Oprócz tego, pracujemy nad takimi aktywnościami, nie tylko związanymi z kulturą wysoką, czyli z czytaniem książek, ale na przykład projektujemy cztery gry dla naszych czytelników. Będziemy zachęcać mieszkańców Gdyni i czytelników do tego, żeby wspólnie z nami bawili się w te obchody dziewięćdziesiątki i grali i zdobywali nagrody. Myślimy o tym, żeby wynagrodzić tych, którzy czytają więcej to jest też taki nasz pomysł. Będziemy prowadzić badania i będziemy publikować materiały, które są związane właśnie z historią, z historią biblioteki, z historią czytelnictwa w Gdyni, ale też będziemy myśleć o tym, co ta nasza biblioteka może robić w przyszłości, jaki wpływ może mieć biblioteka na rozwój właśnie miasta. Będziemy starać się, żeby ta oferta była po prostu fajna, ciekawa, zabawna, ale też przynosiła takie efekty, no trochę głębsze.

K. C.: No cóż i teraz pora na najtrudniejsze chyba pytanie. Proszę się przygotować, pani dyrektor.

N. G.: Napiję się wody.

K. C.: Pozwolę sobie przeczytać, bo je zapisałem. Proszę powiedzieć, jaka jest pani wizja biblioteki w przyszłości, jak nasza biblioteka będzie wyglądała nie za kilkanaście, ale za kilkadziesiąt lat?

N. G.: O, ho, ho! [śmiech] To zależy jak będzie wyglądał świat, bo wydaje mi, że nie możemy zaplanować sobie tego, jak będziemy funkcjonować za kilkadziesiąt lat, skoro nie wiemy, jak będziemy funkcjonować za lat dziesięć, czy nawet za lat pięć. Niestety albo stety, no postęp technologiczny, te zmiany, które są wokół nas, takie zmiany społeczne mogą spowodować, że biblioteka będzie musiała w ogóle spełnić inną rolę, że ta rola takiego zasobu będzie mniejsza niż do której jesteśmy przyzwyczajeni, ale ja sobie myślę, że zawsze będzie tak – nie wiem jak będzie wyglądała, nie wiem, jak to będzie wyglądać pod względem architektonicznym. Nie wiem, czy będą takie jak tutaj nas otaczają, książki papierowe w takiej ilości. Czy przejdziemy na elektroniczne zbiory, ale myślę sobie, że cały czas będziemy uczyć ludzi krytycznego myślenia – bardzo ważny element, który już jest naprawdę ważny i biblioteka jest miejscem, w którym to się po prostu dzieje – to jest pokazywanie ludziom, skąd mogą czerpać prawdziwe informacje, ale też będziemy mieli właśnie duży wpływ na funkcjonowanie lokalnych, naprawdę lokalnych społeczności, czyli tworzenia tych niemałych, ale mikro ojczyzn, które po prostu się tworzą, bo wydaje mi się, że to rozdrobnienie przy jednoczesnej globalizacji jest czymś, w czym my się możemy naprawdę dobrze odnaleźć i pełnić bardzo fajną i dobrą rolę.

K. C.: Czyli niezależnie jaka ona będzie, jaka będzie biblioteka. Będzie zawsze pewno ciekawa.

N. G.: Myślę, że tak niezależnie czy polecimy na Marsa czy nie polecimy na Marsa. Jak polecimy to biblioteka też tam poleci, więc… [śmiech]

K. C.: Bibliotekarze będą mieli podobne radości smutki za lat, powiedzmy, sto.

N. G.: Tak, myślę, że będą mieli mniej rzeczy związanych, mniej pracy związanych z takimi mechanicznymi czynnościami, które musimy wykonywać, że to będą rzeczy, które będą robione przez inteligentne programy komputerowe czy w ogóle jakieś rozwiązania techniczne, a my będziemy mogli się poświęcić temu, co jest najfajniejsze, czyli ludziom i książkom, które są w bibliotece.

K. C.: Czyli inteligencja sztuczna nie zastąpi bibliotekarza przyjmujemy, a na pewno nie zastąpi bibliotekarza gdyńskiego.

N. G.: Na pewno nie.

K. C.: No i tym pozytywnym akcentem…

N. G.: Tak, ale może nam pomóc ta sztuczna inteligencja.

K. C.: Może przydałby się taka inteligencja obok mnie wpisując, wpisująca kartki do katalogów.

N. G.: Myślę, że to jest realne w przyszłości.

K. C.: Z niecierpliwością czekam na tą inicjatywę, może się jeszcze tego doczekamy i kto wie? Zobaczymy. Dziękujemy państwu za spotkanie. Naszym gościem była pani Natalia Gromow, dyrektorka Miejskiej Biblioteki Publicznej Gdyni. Dziś to już wszystko! Zapraszamy na następnego Śledźcasta. Dziękuję państwu

N. G.: Dziękuję bardzo. Dziękuję za rozmowę.