Kulawe konie
Mick HerronNie da się ukryć – wciąga. Nie wiem, w czym tkwi sekret Kulawych koni – czy tajemniczym składnikiem jest galeria cudacznych postaci nieudanych agentów, czy smakowita, pełna zwrotów akcji fabuła, czy balansujący na granicy dobrego smaku humor, a może niesamowita lekkość pióra autora? Dawno już nie zdarzyło mi się głośno roześmiać podczas czytania w komunikacji miejskiej, a kontakt z Kulawymi końmi w takie wybuchy niekontrolowanej wesołości obfitował.
Miał w tym swój wielki udział Jackson Lamb, nieco obrzydliwy, nie do końca dbający o higienę szef Slough House, do którego zsyłani są niewygodni agenci. Kiedy zostaje porwany młody człowiek, a terroryści zapowiadają transmisję jego egzekucji w internecie, cały kraj wstrzymuje oddech. Porywacze są nieuchwytni, a cała sprawa zaczyna wyglądać coraz dziwniej. Jakim cudem odstawieni na boczny tor zesłańcy ze Slough House wplątują się w tę sytuację? Polecam poczytać i się przekonać.
Mick Herron nie bierze zakładników – w jego sensacyjnej powieści szpiegowskiej po równo obrywa się radykalnym prawicowcom i uwikłanej w przeróżne układy lewicy.
Na czytelników, którzy nie będą chcieli się jeszcze rozstać z bohaterami książki, czekają kolejne tomy serii: Martwe lwy, Prawdziwe tygrysy, Ulica szpiegów i Londyńskie zasady.