Okładka książki "Kandydat"

Kandydat

Wyczekiwana i głośna, choć niekoniecznie z powodów stricte literackich, najnowsza powieść Jakuba Żulczyka to opowieść o patologiach świata polityki. Wielu dotychczasowych nieczytelników prozy tego autora wyczekiwało Kandydata raczej z ciekawości zrodzonej w czasie słynnego procesu, jaki wytoczył pisarzowi ówczesny prezydent kraju. Nieprzyzwyczajone do stylu Żulczyka, podejmowanej przez niego tematyki oraz zamiłowania do przedstawiania najgorszych zakamarków współczesności osoby mogą się nieco od tej lektury odbić.

Akcja Kandydata rozgrywa się w dość krótkim czasie: w ostatnią wyborczą noc drugiej tury. Mamy zatem tytułowego Kandydata, oczekującego na oficjalne ogłoszenie wyników oraz Reportera, pragnącego odzyskać poprzednią pracę poprzez ujawnienie materiałów, mogących naprawdę wywrócić polityczny stół. Oczywiście, muszą się spotkać, bynajmniej nie na herbatkę i ciasteczka. Żulczyk umiejętnie dawkuje nam informacje o tej dwójce, nie pozwalając ani przez chwilę poczuć się komfortowo.

W Kandydacie patologie leją się niczym szampan po wygranych wyborach zagryzany koreczkami manipulacji i desperacji. Niby większość z nas nie ma złudzeń co do kulis władzy, a jednak takie fikcyjne (czy na pewno?) zerwanie kurtyny wywoła w nas całą gamę nieprzyjemnych uczuć.