Irlandia wstaje z kolan
Marta AbramowiczIrlandia wstaje z kolan Marty Abramowicz to jeden z najlepszych reportaży, jakie ostatnio przeczytałam.
Autorka zaczyna od początku, czyli od powstania Republiki Irlandzkiej mniej więcej w 1937 roku. W nowo powstałym państwie religia katolicka odgrywa ważną rolę – jest częścią tożsamości narodowej, to ona odróżnia Irlandczyków od protestanckich Anglików. Do kościoła w Republice Irlandii należą szkoły, uczelnie wyższe, placówki medyczne. Księża i biskupi nadzorują społeczeństwo, wpływają też na rząd – brak ich akceptacji dla ustaw grozi nawet odwołaniem ministrów. Taki los spotkał Noela Browna, który próbował wprowadzić bezpłatną opiekę medyczną dla dzieci i kobiet w ciąży w latach 50. XX wieku. Najsurowszej kontroli podlegały sprawy związane z seksualnością i prokreacją, a ich największymi ofiarami były kobiety.
Na ten temat wiele już powiedziano – o szkołach przemysłowych dla dzieci, pralni Magdalenek dla źle prowadzących się albo zbyt ładnych kobiet, domach matki i dziecka, w których odbierano kobietom ich nieślubne dzieci i oddawano do adopcji. O tym, jak Irlandia otrząsnęła się z władzy Kościoła, a społeczeństwo zmieniło swoje podejście – już niekoniecznie, a to fascynująca historia. Abramowicz opowiada nam o Mary Robinson, pierwszej prezydentce Irlandii i Mary McAleese, również prezydentce, która dorastała w Belfaście – gorliwych katoliczkach, niepostrzegających wiary jako narzędzia opresyjnej władzy, ale jako wyraz miłości i zrozumienia. A także o aktywistkach, a nawet pewnym postępowym księdzu redemptoryście(!).
Czytając Irlandia wstaje z kolan, nie można uwolnić się od porównań do Polski. Dlaczego u nas nie zachodzą podobne procesy? Z udzielanych na te pytania odpowiedzi wyłania się naprawdę interesujący obraz współczesnej Irlandii, w której 70% mieszkańców nadal deklaruje wiarę katolicką, jednak praktykowanie jej wygląda zupełnie inaczej – kościelne konfesjonały służą dziś za schowki na szczotki, a wierni spotykają się w domach, by wspólnie czytać Biblie. Jakże to odmienny obraz wyznawania wiary niż w Polsce.
Książkę czyta się fantastycznie – jak wciągający kryminał. Abramowicz sprawnie buduje napięcie, sprawiając, że chcemy zrozumieć wydarzenia i procesy, które zaszły w Irlandii. Napisana żywym językiem sprawia, że nie pozostajemy obojętni na losy pojawiających się na kartach książki bohaterów. Jednocześnie wyciągnięcie odpowiednich wniosków z tej historii autorka pozostawia nam. Zdecydowanie tę pozycję powinien przeczytać każdy i każda, tak ze względu na samą historię Irlandii, jak i dlatego, że to naprawdę dobrze napisany reportaż.