Na beżowym tle kolorowe oko, w którego źrenicy widać budynki miejskie. Pod nim napis: "Oczy i uszy Gdyni"

Aktualności OCZY I USZY GDYNI: Potomek dumnych Hellenów

BibliotekaGdynia.pl zaprasza na zupełnie nowy cykl historyczny Oczy i uszy Gdyni, w którym prezentować będziemy wybrane teksty z wydawanego w drugiej połowie lat 30. XX wieku gdyńskiego tygodnika Torpeda. Artykuły zawierają opisy prawdziwych wydarzeń w humorystycznej, fabularyzowanej formie. Pisane są z niezwykłą lekkością i z użyciem barwnego języka. Wszelka dokumentacja opisująca przedstawione zdarzenia została bezpowrotnie utracona podczas II Wojny Światowej. Pojedyncze notki prasowe z lokalnych gazet oraz zaprezentowane w naszym cyklu artykuły z Torpedy pozostają więc jedynym śladem tych mniej lub bardziej istotnych epizodów historii naszego miasta.

Tygodnik Torpeda wydawany był w Gdyni przez dwa lata, początkowo jako samodzielny byt wydawniczy, a następnie, od czerwca 1937 roku, jako dodatek do Kuriera Bałtyckiego. Wydawcami byli dwaj dziennikarze gdyńscy: Józef Dobrostański i Mikołaj Arciszewski. Jak podaje portal Marynistyka.pl, pismo było bardzo eklektyczne, zajmowało się wszystkim, ale bardzo powierzchownie, sprawiało wrażenie nieuporządkowanego i niekonsekwentnego. Jego zawartość pozostawała zagadką dla czytelnika, sięgano bowiem z tygodnia na tydzień po krańcowo różne tematy, choć obracające się wokół szeroko rozumianej problematyki gdyńskiej i regionalnej. Było jednak bardzo konsekwentnie redagowane i wyróżniało się na tle konkurencyjnych tytułów.

W pierwszym wydaniu Oczu i uszów Gdyni przedstawimy historię pewnego roznegliżowanego Greka, Minasa Petio, który przybył do Gdyni w 1936 roku, by zrelaksować się w towarzystwie wytwornych gdynianek. Kolejne artykuły ukażą się już wkrótce i będą publikowane regularnie. Towarzyszył im będzie również cykl na Facebooku Biblioteki Gdynia, gdzie udostępnimy satyryczne ilustracje z Torpedy, opisujące tamtejszą rzeczywistość.

Zbiorem i opracowaniem tekstów zajął się Krzysztof Chalimoniuk – doktor nauk humanistycznych, historyk i bibliotekarz. Znany z naszego facebookowego cyklu Z archiwum Biblioteki Wiedzy, w którym prezentowaliśmy archiwalne artykuły z dostępnej w naszych zbiorach międzywojennej prasy, oraz z prowadzenia licznych prelekcji w bibliotece, poświęconych m.in. historii Gdyni i gdyńskiego portu.


Potomek dumnych Hellenów

 

- Nie udawaj pan Greka! I proszę w tej chwili się ubrać! – rzekł ostro posterunkowy do pana Minasa Petio, który w pełnej krasie swego smagłego ciała drżał z zimna o drugiej w nocy i jęczał przed zamkniętymi drzwiami baru International.

Ale Minas Petio nie udawał Greka. Kapelusz, będący jedyną częścią jego garderoby, zdobił kędzierzawe włosy, na które łagodnie promienie słońca rzucała niegdyś ciepła Hellada. Minas Petio był istotnie Grekiem i przed paru godzinami dopiero opuścił swój statek Arys, aby spędzić chwilę lądowego odpoczynku w towarzystwie wytwornych gdynianek! Minas Petio spojrzał z wyrzutem na posterunkowego i odwrócił się plecami. Stróż bezpieczeństwa nie mógł ustalić, czy w geście tym tkwiła pogardliwość, czy też raczej szacunek. Pierwszy raz bowiem miał sposobność prowadzenia rozmowy z zupełnie nagim Grekiem. Nagiego syna Hellady zwartym kołem otoczyły okoliczne damy. Tchnienie Koryntu jednak zamarło w mroźnym powietrzu północy. Pan Minas zatrząsnął się z zimna i zaczął dobijać się z krzykiem i łzami do zamkniętych drzwi Internationalu. Dźwięczny głos z wewnątrz odpowiedział frywolnym przekleństwem, ale podwoje pozostały niewzruszone.

Tymczasem litościwa osoba przykryła pana Minasa Petio krótką damską pelerynką; użyty na uzupełnienie jej kapelusz dał ogólne pojęcie skromności i przykryty Grek błagalnie spojrzał na policjanta, który mocno szarpnął za klamkę u drzwi Internatonalu. Prestiż słowa: „policja” otworzył podwoje nocnego lokalu.

Do ciepłej, oświetlonej sali wkroczył granatowy policjant ze srebrnymi naszywkami. Za nim postępował Minas Petio w pelerynce, osłaniającej potrzebne dla ochrony skromności minimum. Za Minasem Petio kroczyła właścicielka pelerynki, a za nią kilka dam współczujących. Wkroczenie niespodziewanego pochodu widocznym zdenerwowaniem przejęło właścicielkę lokalu panią Marię Lepczyńską i kelnerki, które boczyły się na pomarańczową pelerynkę Minasa Petio.

- Panie przodowniku, to awanturnik, to jest świnia, 65 złotych przepił i nie zapłacił, to jest chamstwo połączone z łajdactwem – szczebiotała blada pani Lepczyńska.

- Gdzie jest jego ubranie? – twardo spytał policjant.

- Ja nie wiem, gdzie jest jego ubranie. Ja jestem... - rozpoczęła przemowę właścicielka baru International.

Ale Minas Petio wydał radosny okrzyk. Dyskretnie zarzucona na metalowe wieczko kasy wisiała pewna intymna część garderoby z rozwiązanymi białymi tasiemkami. Oto z szuflady kredensu wyłoniły się czerwone skarpetki, oto koszula i krawat.

Oto marynarka i spodnie. Pan Minas Petio począł powoli ubierać się w przywrócone mu szaty. Panie ze smutkiem żegnały znikające pod błękitną koszulą tatuaże, wyobrażające damy, smoki, kotwice i rycerza na granatowym koniu z sercem w ręku.

Tymczasem policjant zapoznawał się ze szczegółami rozebrania potomka wielkich Hellenów. Jak stwierdziła pani Lepczyńska, pan Minas Petio nie chciał uregulować rachunku. Wypił i zjadł za 65 złotych i chciał sobie iść do domu.

- Całym szczęściem, że pan Pulwernis i pan Kasprzak byli w lokalu, to go przewrócili i rozebraliśmy za 65 złotych. Nawet w kieszeni znaleźliśmy angielskie pieniądze.

46-letni pan Abram Pulwernis i młodociany pan Kazimierz Kasprzak stanęli zażenowani przed obliczem władzy.

- Ubranie stare! Nieprawdaż, to nie było warte 65 złotych – tłumaczył pan Pulwernis.

Po chwili w kierunku Komisariatu Policji w asyście policjanta kroczył potomek dumnych Helenów w otoczeniu swych znajomych z lokalu. Spisano protokół i sprawę przekazano do sądu. Nie wiadomo, jaki będzie wyrok Temidy, której związane oczy nie widziały tego, co oglądały damy z ulicy Portowej w Gdyni.

 

Torpeda 1936, nr 34, s. 4